W dobie Internetu, gdzie każdy ma dostęp do mediów społecznościowych i może stać się nadawcą dowolnych treści, zjawisko hejtu stało się codziennością. Wchodząc na Facebooka, Instagrama czy X-a, możemy zauważyć pewien niepokojący schemat: to właśnie negatywne komentarze, kontrowersyjne posty i pełne emocji konflikty przyciągają najwięcej uwagi. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego konstruktywne, pozytywne treści często giną w tłumie, a hejterskie wpisy zyskują większy rozgłos?
To pytanie nurtuje zarówno użytkowników, jak i twórców treści. Jednych denerwuje skala hejtu, innych przyciąga jego „magnetyzm”, a jeszcze inni nieświadomie stają się częścią tego mechanizmu, klikając, komentując czy udostępniając. Czy to wina algorytmów, które faworyzują zaangażowanie niezależnie od jego jakości? A może to ludzka natura – nasza skłonność do silniejszego reagowania na negatywne bodźce niż na te pozytywne?
Psychologia człowieka: Negatywność się „lepi”
Ludzki mózg jest bardziej wyczulony na negatywne bodźce niż na pozytywne. Ewolucyjnie wykształciliśmy tendencję do szybkiego wykrywania zagrożeń i sytuacji konfliktowych, bo to od nich zależało nasze przetrwanie. Hejt wywołuje silniejsze reakcje emocjonalne, takie jak gniew, oburzenie czy strach, które działają na nas bardziej intensywnie niż pozytywne emocje.
Dlaczego?
- Efekt negatywności: Złe wiadomości przyswajamy szybciej, a nasz umysł analizuje je dokładniej.
- Silniejsze emocje: Gniew czy frustracja przyciągają naszą uwagę i często skłaniają do reakcji – komentowania, udostępniania czy odpowiadania.
Algorytmy social mediów: Hejt się „klika”
Platformy społecznościowe są zaprojektowane tak, aby maksymalizować zaangażowanie użytkowników. Posty wywołujące kontrowersje i silne emocje – a do takich często należy hejt – generują więcej komentarzy, reakcji i udostępnień. Dla algorytmów Facebooka, Instagrama czy TikToka to sygnał, że treść jest „warta uwagi”, więc zostaje promowana dalej.
To błędne koło:
- Hejt przyciąga uwagę → zwiększa zasięgi → trafia do jeszcze większej grupy osób.
- Pozytywne, spokojne treści pozostają w cieniu, bo są mniej „emocjonujące”.
Społeczna dynamika: Ludzie kochają konflikty
W sieci, tak jak w życiu, konflikty zawsze przyciągają widzów. Hejt tworzy swoiste „spektakle” – widzimy spory, riposty, publiczne kłótnie. To nic innego jak cyfrowa wersja dawnych konfliktów na forum publicznym.
Efekt tłumu:
- Ludzie często dołączają do hejtu, bo nie chcą być bierni.
- Niektórym sprawia to satysfakcję, a dla innych jest okazją do „pokazania się” czy wyrażenia własnej frustracji.
Emocjonalne uzależnienie: Dlaczego reagujemy na hejt?
Internetowe kłótnie mają jeden cel – wywołać emocje. Nasze uzależnienie od szybkiej dopaminy sprawia, że nawet negatywne komentarze mogą dostarczać „nagrody” w postaci reakcji innych użytkowników.
Dlatego:
- Użytkownicy klikają, aby zobaczyć „co się stało”.
- Czują potrzebę zabrania głosu, obrony siebie lub innych.
- Zaczynają śledzić spory niczym serial.
Hejt jako „obrona własnych racji”
Często osoby hejtujące wierzą, że ich komentarz jest słuszny. Pisząc negatywną opinię, czują się bardziej kompetentne lub mają poczucie wyższości. To prowadzi do jeszcze większego zaangażowania.
Przykład:
Post o sukcesie kobiecej firmy? Część osób napisze: „To pewnie zasługa znajomości” lub „Na pewno nie było uczciwie”. Te komentarze natychmiast przyciągają uwagę i generują lawinę reakcji.
Media i ich rola: „If it bleeds, it leads”
To powiedzenie – „If it bleeds, it leads” – doskonale oddaje sposób, w jaki media od dziesięcioleci przyciągają odbiorców. W tradycyjnych mediach, takich jak prasa, telewizja czy radio, wiadomości o tragediach, konfliktach i skandalach zawsze miały pierwszeństwo. Dlaczego? Bo ludzie naturalnie koncentrują się na tym, co budzi silne emocje – strach, gniew, oburzenie czy niepokój. Dziennikarze wiedzą, że szokujące nagłówki i „gorące tematy” przyciągną odbiorców, którzy zechcą kliknąć, zobaczyć więcej i śledzić rozwój sytuacji.
W internecie, gdzie liczby i statystyki rządzą sukcesem treści, zasada ta osiągnęła nowy poziom. W dobie social mediów i portali informacyjnych liczy się kliknięcie – bo każde wejście na stronę generuje ruch, a ruch przekłada się na reklamowe zyski.
Jak to działa?
Sensacyjne tytuły, które niekiedy ocierają się o manipulację, są stworzone po to, by przyciągnąć naszą uwagę. W świecie „informacyjnego przesytu” to właśnie kontrowersje, skandale i negatywne emocje wyróżniają się na tle innych treści.
○ „Szok! Znana aktorka skrytykowana za swój wygląd”.
○ „Ta firma oszukała setki klientów – zobacz szczegóły!”
Tego typu nagłówki wzbudzają ciekawość, skłaniając do kliknięcia, choć sama treść artykułu często nie ma wiele wspólnego z sensacją.
Media często podchwytują spory, burze w sieci i hejterskie dyskusje, zamieniając je w „newsy”. Konflikty przyciągają widzów niczym magnes – ludzie chcą wiedzieć, „kto z kim się kłóci” i „jak się to skończy”. Takie tematy mają długie życie, bo wciąż pojawiają się nowe komentarze, riposty i kolejne „reakcje”.
Platformy społecznościowe, takie jak Facebook czy Twitter, dodatkowo napędzają ten mechanizm. W ich algorytmach liczy się zaangażowanie – liczba komentarzy, polubień i udostępnień. A nic nie generuje większej liczby reakcji niż kontrowersyjne tematy i hejt.
O tym, jak odbiorcy mogą wpłynąć na zmianę przeczytacie w najnowszym artykule Ilony Adamskiej – pomysłodawczyni kampanii NIE HEJTUJĘ-MOTYWUJĘ dla tygodnika „WPROST”.

Link do artykułu: https://www.wprost.pl/opinie-i-komentarze/11902472/dlaczego-hejt-przyciaga-wiecej-uwagi-niz-pozytywne-tresci-niepokojacy-schemat-w-social-mediach.html