W dobie powszechnego dostępu do Internetu i mediów społecznościowych granice pomiędzy wyrażaniem opinii a stosowaniem przemocy słownej coraz częściej się zacierają. Słowa padają szybko, często bezrefleksyjnie, pod osłoną anonimowości. A jednak ich skutki bywają głębokie i długotrwałe. Hejt nie jest – i nigdy nie był – zwykłą „opinią”. Hejt to forma przemocy psychicznej. To narzędzie krzywdzenia, które zostawia ślady nie tylko na ekranie, ale przede wszystkim w psychice osoby, która staje się jego celem.
Hejt – zjawisko przemocy słownej
Hejt (z ang. hate – nienawiść) to forma agresji słownej, często anonimowej, której celem jest poniżenie, ośmieszenie lub wywołanie bólu emocjonalnego u drugiego człowieka. W przeciwieństwie do konstruktywnej krytyki, hejt nie niesie ze sobą żadnej wartości merytorycznej ani motywacyjnej. To wyraz pogardy, frustracji, zazdrości lub złości – skierowany ku drugiemu człowiekowi bez jakiejkolwiek intencji dialogu.
Psychologowie nie mają wątpliwości – hejt jest formą przemocy. Jak podkreśla dr Jennifer Fraser, autorka książki o przemocy psychicznej:
„Emocjonalna agresja jest równie szkodliwa jak przemoc fizyczna. Mózg nie odróżnia ran zadanych pięścią od tych zadanych słowem”.
Z kolei prof. Philip Zimbardo, światowej sławy psycholog, zauważa:
„Anonimowość w sieci tworzy warunki sprzyjające dehumanizacji. Ludzie zapominają, że po drugiej stronie ekranu stoi realny człowiek z emocjami, wrażliwością i godnością”.
Słowa budują albo ranią
Słowo ma moc. Może być jak promień światła – motywować, wspierać, dodawać skrzydeł. Ale może też być jak miecz – cięty, brutalny, bezlitosny. Język, którym się posługujemy, kształtuje rzeczywistość. Tworzy relacje, buduje wspólnotę, ale także potrafi niszczyć zaufanie, godność i poczucie wartości drugiego człowieka.
Nie chodzi o to, by zakazywać mówienia tego, co się myśli. Chodzi o to, jak to robimy. Można wyrażać opinię – nawet krytyczną – z szacunkiem. Można mówić o emocjach – z empatią. Można nie zgadzać się z kimś – nie poniżając go. Wolność słowa nie oznacza wolności od odpowiedzialności. Każde słowo niesie konsekwencje.
Dlatego powstała Kampania „Nie hejtuję – motywuję”
– Inicjatywa „Nie hejtuję – motywuję” powstała z potrzeby przeciwdziałania brutalizacji języka w przestrzeni publicznej i internetowej. Chcemy pokazywać, że można mówić „trudne rzeczy” – nie raniąc. Że siła komunikacji nie polega na tym, by krzyczeć najgłośniej, ale by być usłyszanym – z godnością i zrozumieniem.
Naszym celem jest edukacja i uświadamianie, że konstruktywna krytyka to coś zupełnie innego niż hejt. Krytyka to wyrażenie opinii z intencją poprawy, z szacunkiem wobec drugiego człowieka. Hejt to wyraz pogardy, często pozbawiony kontekstu, empatii i celu innego niż zranienie. – mówi Ilona Adamska, pomysłodawczyni akcji.
Nie jesteśmy bezsilni – mamy wybór
W sieci – tak jak w życiu – każdy komentarz jest odbiciem naszych wartości. Jeśli chcemy świata opartego na szacunku, odpowiedzialności i empatii, musimy zacząć od siebie.
Każde kliknięcie „wyślij” to wybór.
Czy będziesz tym, kto rani, czy tym, kto motywuje? Czy wybierzesz agresję, czy kulturę słowa? Czy Twoje słowa będą mieczem – czy światłem?
Warto zapamiętać:
- Hejt to nie opinia – to przemoc.
- Wolność słowa nie zwalnia z odpowiedzialności.
- Każde słowo ma moc – budowania lub niszczenia.
- Krytyka może (i powinna!) być konstruktywna i empatyczna.
- To, co mówisz i piszesz, najwięcej mówi o Tobie.
Nie hejtuj. Motywuj.
Daj przykład. Bądź zmianą, którą chcesz widzieć w sieci i w świecie.
Więcej o kampanii na www.niehejtujemotywuje.pl